Kolejne pożegnanie. Z wielkim żalem, smutkiem i bólem żegnamy Panią Barbarę Kuracińską, naszą drogą sąsiadkę, Panią Basię. To smutne i trudne do przyjęcia, bo chociaż wiemy, że jest czas narodzin i czas śmierci, ale tak naprawdę, nigdy nie jesteśmy przygotowani na to, że to stanie się już, że dotyczyć będzie naszych bliskich. Życie śp. Pani Basi było długie, zmarła w wieku 93 lat, drogi, po których szła kręte i wyboiste, miasta przydrożne większe i mniejsze. W których była najszczęśliwsza? Pewno tam, gdzie mieszkała z całą swoją rodziną. Na ostatni etap swojego życia wybrała Kraków i Dom Zasłużonego Kombatanta i jestem pewna, że tutaj wśród życzliwych sąsiadów, a w ostatnich latach przy swojej córce Ani i w otoczeniu ogrodu, który był dla Niej oazą zieleni, barw, wypełnioną wokalizą ptaków, czuła się bezpieczna i szczęśliwa. Po ścieżkach tego ogrodu spacerowała od wiosny do późnej jesieni, a czasem też w zimie. To piękne zdjęcie pochodzi z ostatniej jesieni, uśmiechnięta, podziwia piękne fioletowe michałki, rosnące przy ścieżce, po której spacerowała. Dzisiaj możemy powiedzieć, że w takim nastroju żegnała się z nami i chciała abyśmy taką Ją zachowali w pamięci. Miała swój ulubiony zakątek w ogrodzie, z ławeczką, na której siadywała szepcząc pacierze. Jesienią zasadziliśmy na tym skrawku ziemi przed ławeczką tulipany, z nadzieją, że się ucieszy jak na wiosnę zakwitną. Po Jej śmierci, na metalowym kwietniku przed tą ławeczką postawiliśmy kosz pełen wiosennych kwiatów z napisem na szarfie – Pamięci Pani Basi od nas, Obrońców Ogrodu.
Była piękną kobietą, zawsze elegancko ubrana, pachnąca klasycznymi perfumami Chanel 5, skromną, wrażliwą, życzliwą, mądrością długiego życia dzieliła się z nami. Patrzyłam z podziwem na Jej wyprostowaną sylwetkę, uśmiechniętą zawsze twarz i zastanawiałam się jak to możliwe, że traumatyczne przeżycia młodości nie odcisnęły się na Niej piętnem smutku, depresji, wycofania. Bo jako 16 letnia dziewczyna dostała się do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Lublinie, tzw. Majdanek i chociaż na szczęście była tam więziona niedługo, kilka miesięcy, i ocalała, to te przeżycia musiały głęboko wryć się w Jej pamięć. Ale nie chciała o tym mówić. Kiedy pytałam Ją o tamten czas mówiła, ja byłam krótko, proszę zapytać Halinki (chodzi o śp. Halinę Pawełczyk), która była tak długo na Syberii. Z pewnością była, tak ja inni więźniowie obozów koncentracyjnych i Sybiracy, dotknięta KZ syndromem tzw. astenią poobozową. Nie chciała o tamtych wojennych przeżyciach opowiadać nawet najbliższym. Dlaczego? Może pragnęła wymazać tamten dramatyczny czas z pamięci, ale może też nie chciała przekazać swojej traumy dzieciom, wnukom i prawnukom? Jeżeli tak było, to do Jej pięknych cech charakteru należy dodać jeszcze siłę i miłość do rodziny. A tę siłę dał Jej Bóg, do którego tak żarliwie, nieustająco się modliła. Serce Jej było wrażliwe na dramaty ludzkie, o czym świadczy Jej życzenie, aby zamiast kwiatów na Jej pogrzebie wesprzeć organizację, która opiekuje się dziećmi dotkniętymi trądem w Indiach.
Była otoczona miłością dzieci wnuków i prawnuków i dawała miłość.
Świeca gromniczna prawie wypalona, była świecona przy każdym pożegnaniu, a płomień migotał poruszany naszymi oddechami kiedy odmawialiśmy kolejny raz Koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencji tych, którzy od nas odeszli. Tym razem za śp. Panią Basię.
Żegnamy Panią Basię z nadzieją, ze była szczęśliwa żyjąc wśród nas. Będziemy pamiętać i wspominać.
Elżbieta Kuta