Pożegnanie Pana Mieczysława Różyckiego
W sobotę 26 września 2015 roku zasnął snem wiecznym nasz Sąsiad Pan Mieczysław Różycki.
Jeszcze wczoraj w moim śnie do nas wrócił.
Był wesoły, sprawnie chodził po długim korytarzu.
Jeszcze wczoraj cieszyłam się, że ten sen to dobry znak
i Pan Mieczysław naprawdę tutaj się zjawi
stanie w oknie, wyjdzie do ogrodu
będzie pytał która to godzina i jaki dzień tygodnia.
Ale już do nas nie wrócił.
Miał 93 lata
i dzielnie walczył do końca z niedołężnością
z zanikami pamięci
z brakiem orientacji
z próbą ograniczania mu wolności.
W ogrodzie pielęgnował krzewy
które sadził razem z drugą żoną Teresą
ale na piersi, zamknięte w medalionie,
nosił zdjęcie pierwszej żony
na koszulkach jej podobiznę
na ścianach pozawieszał jej zdjęcia
W upalne, letnie dni
w pełnym słońcu leżał na kocu
na trawie przy różanym krzewie
przy głośnej muzyce płynącej z radia
wygrzewał swoje ciało
kochał słońce jak często mawiał.
Jeździł na stary kleparz autobusem 124
bo tylko tam były świeże jarzyny i jajka
robił pyszne soki malinowe
i przetwory z wiśni
z owoców, które sam zbierał
kupował książki i gazety dla syna
w kiosku na Ugorku
na obiady chodził do małego baru
w ośrodku zdrowia na naszej ulicy
prowadził niekończące się dyskusje
nie mogąc pogodzić się z nowymi regułami
współczesnego świata
W niedzielę czekał na syna
od rana siedział przy oknie
wypatrując nadjeżdżającego samochodu
w wakacje na wnuczkę
która do Francji wyjechała
słuchał codziennie Radia Maryja.
Na korytarzu cicho
nie słychać szurania butów
odgłosu otwieranych i zamykanych drzwi
w oknach nie świeci się światło
na balkonie nie ma już sztucznych kwiatów.
Życie zatoczyło krąg…..
Zostanie w naszej pamięci drobna sylwetka Pana Mieczysława krążąca po korytarzach i ogrodzie.
Elżbieta Kuta
Starość
Stary człowiek
z pochyloną sylwetką
z opuszczoną głową
z wyblakłymi źrenicami
przypomina drzewo
ze zwieszonymi gałęziami.
Stary człowiek
zatopiony w przeszłości
zagubiony we współczesnym świecie
szczęśliwy w nieświadomości
odarty z intymności
jak drzewo pozbawione kory.
Stary człowiek
jak sękate drzewo
słabo ukorzenione
które powali czas.
Montreal, wrzesień, 2005 r.
Elżbieta Kuta Z tomiku „Miejsca do których wracamy” DWN 2009