To już nie będzie to samo miejsce …

Dom Zasłużonego Kombatanta to miejsce niezwykłe, otoczone ogrodem pełnym kwiatów, krzewów i drzew oraz zwierząt które w pełni wykorzystują ten przyjazny im zakątek. To miejsce przepełnione historią, wspomnieniami o dzielnych ludziach, o przyjaźniach, miłościach ale także o smutnym czasie schyłku życia. W tym miejscu liczą się przede wszystkim ludzie i kiedy ktoś odchodzi, ciężko pogodzić się z tym faktem.

Poznałam Panią Hanię sześć lat temu. Od razu ją polubiłam, ponieważ była energiczna, otwarta i miała ogromne poczucie humoru. Kiedy o niej myślę, widzę kwiaty, które kochała, balkon, na którym stała podczas naszych rozmów, słyszę śpiew jej kanarka i radosne popiskiwania psów, które biegną aby się z nią przywitać.

Pani Hania wiedziała wszystko o Domu Zasłużonego Kombatanta, kochała to miejsce i często opowiadała o nim ciekawe historie. Była bardzo troskliwa, pytała jak się czujemy i czy dobrze nam się tutaj mieszka. Zawsze dawała znać jeśli pojawiło się coś co mogłoby nas zainteresować („Justynko, widziałam, że zakwitł pierwszy fiołek w ogrodzie, chodź pokażę Ci”).

Przestrzegała nas przed złą pogodą („Dlaczego wychodzisz bez czapki w takie zimno? Wracaj szybko do domu i ubierz się bo będziesz chora”), pomagała zawsze kiedy tylko mogła.

Po przeprowadzce wręczyła nam bukiet tulipanów, z uśmiechem życząc aby mieszkało się nam jak najlepiej. Często rozmawiałyśmy o modzie, pokazując sobie przy okazji co nowego udało nam się kupić lub co starego ponownie wyciągnęłyśmy z dna szafy. Kiedy pochwaliłam jej nową chustę, za kilka dni kupiła mi podobną. Była człowiekiem o bardzo dobrym sercu.

Pani Haniu, tak ciężko mi się z Panią żegnać, nie wyobrażam sobie Domu Zasłużonego Kombatanta bez Pani. Zbyt szybko Pani odeszła, choć walczyła Pani dzielnie. To miejsce bez Pani, już nigdy nie będzie takie samo. Załączam dla Pani kilka zdjęć kwiatów z naszego ogrodu, które fotografowałam w ostatnich latach. Często przy tej okazji spotykałam Panią spacerującą po alejkach ogrodu. Wciąż Panią tam widzę…

Justyna Żabicka
Zdjęcia z archiwum autorki